Miałem zwyczaj codziennego odmawiania brewiarza, jak przystało na zakonnika, tem bardziej hiszpańskiego. Dobyłem więc książkę i różaniec: powiedziałem margrabiemu że ponieważ sen mnie jeszcze nie morzył, pomodlę się zatem w zbrojowni do późnej nocy i że prosiłem go aby mi tylko wskazał mój pokój. «Bardzo chętnie — odpowiedział — pustelnik przyjdzie o północy modlić się w kaplicy. Wtedy zejdziesz temi małemi schodami i nie będziesz mógł ominąć mego pokoju, którego drzwi zostawię otwarte. Pamiętaj tylko abyś dłużej nad północ się nie zatrzymywał.»
Murgrabia wyszedł. Zacząłem modlić się dorzucając czasami drzewa na ogień. Nieśmiałem jednak zbyt przypatrywać się ścianom, portrety bowiem zdawały się zupełnie żyjącemi. Jeżeli przypadkiem spojrzałem na który, natychmiat zdawał mi się mrugać oczami i wykrzywiać usta. Nadewszystko Seneszal i jego żona, którzy wisieli po obu stronach komina, rzucali na mnie gniewne spojrzenia, po czem spoglądali po sobie. Nagłe uderzenie wiatru, który zatrząsł oknami tak że broń na ścianie zagrzegotała, podwoiło moją trwogę. Wszelako nie przestawałem żarliwie się modlić. Nareszcie usłyszałem
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.