szczęściem. Spostrzegam wprawdzie promyki wzajemnej miłości przedzierające się do mnie przez mgłę minionych dni, ale plączą się przedmioty tej miłości i widzę tylko pogmatwane obrazy pięknych rozczulonych kobiet, wesołych dziewcząt zarzucających mi na szyję śnieżne ramiona, widzę nawet jak posępne ochmistrzynie nie mogąc oprzeć się tak wzruszającemu widokowi, łączą kochanków którychby nazawsze powinne były rozdzielić. Widzę upragnioną lampę dającą mi znak z okna, tajemne schodki prowadzące mnie do skrytych drzwi. Chwile te, to rozkosz w całej potędze. Czwarta godzina bije, zaczyna dnieć, trzeba się rozstać, ach i rozstanie ma także swoją słodycz. Mniemam że od jednego końca świata do drugiego, historya miłostek wszędzie jest jednakową. Opowiadanie moich mogłoby nie być dla was zbyt zajmującem, ale sądzę że radzi posłuchacie historyi pierwszych moich uczuć. Szczegóły ich są zadziwiające, mogłbym nawet poczytać je za cudowne. Dziś jednak już jest późno, muszę jeszcze pomyślić o sprawach mojej hordy, pozwólcie więc abym dalszy ciąg odłożył na jutro. —