Stan taki trwał przeszło przez rok. Widywałem książniczkę w kościele, w Prado odbierałem jej rozkazy na cały dzień, ale nigdy noga moja nie postała w jej domu. Pewnego dnia, kazała przywołać mnie. Zastałem ją nad krosnami otoczoną orszakiem służebnic. Wskazawszy mi krzesło, przybrała postać niesłychanie dumną i rzekła: «Señor Avadoro, ubliżyłabym pamięci mych przodków, których krew płynie w moich żyłach, gdybym nie użyła całej wziętości mojej rodziny do wynagrodzenia przysług jakie codziennie mi wyświadczasz. Wuj mój książe Soriento, uczynił mi tęż samą uwagę i ofiaruje ci miejsce pułkownika w pułku jego nazwiska. Spodziewam się że nieodmówisz mu zaszczytu przyjęcia tej godności. Zastanów się.»
«Pani — odpowiedziałem — połączyłem moją przyszłość z losem kawalera Toledo i nie pragnę innych godności jak tych tylko, które on sam dla mnie otrzyma. Co zaś do przysług jakie mam szczęście codziennie waszej książęcej mości wyświadczać, najsłodszą dla mnie nagrodą będzie pozwolenie ich nie przerywania.» Księżniczka nic mi na to nie odrzekła, tylko lekkiem skinieniem głowy dała znak że mogłem odejść.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.