Kazałem jednemu ze służących spać w przedpokoju, sam zaś zająłem pokój którego okna wychodziły na ulicę naprzeciwko dawnego domu Leonory. Wypiłem kilka filiżanek czarnej kawy ażeby nie zasnąć i doczekałem się północy. Była to godzina w której według słów Ambrozio duchy się pojawiały. Dla niespłoszenia ich, zagasiłem świecę. Wkrótce w domu na przeciwko ujrzałem światło które przechodziło z piętra na piętro i z pokoju do pokoju.
Żaluzye nie pozwalały mi dostrzedz zkąd pochodziło to światło, nazajutrz jednak posłałem do księżniczki po klucze od jej domu i poszedłem go obejrzeć. Nie znalazłem żadnych sprzętów, żadnego śladu czyjegokolwiek pobytu. Odczepiłem po jednej żaluzyi na każdem piętrze i wyszedłem.
Wieczorem, udałem się na moje stanowisko i o północy znowu to samo światło zabłysło w domu na przeciwko. Tym razem jednak, spostrzegłem zkąd pochodziło. Kobieta w bieli, z lampą w ręku, obeszła wszystkie pokoje na pierwszem piętrze, przeszła na drugie i znikła. Lampa blado ją oświecała, niemogłem rozpoznać rysów, po jasnych jednak włosach poznałem Leonorę.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/037
Ta strona została uwierzytelniona.