Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

kroków, zboczył na lewo i wprowadził mnie w opuszczoną część miasta która się ciągnęła między ulicą Retardo a rzeką Manzanares. Przeszliśmy pod sklepieniem i dostaliśmy się na patys zasadzony drzewami. Patys jestto podwórze na które nie zajeżdżają powozy. W głębi podwórza stał mały przysionek jak gdyby od jakiejś kaplicy. Z za kolumny pokazała się kobieta w bieli, karzeł oświecił latarnią moją twarz. «To on! — zawołało zjawisko — on sam! mój mąż! mój najdroższy małżonek! Żyjesz więc mój luby?»
«Przebacz pani — odrzekłem — ale byłem przekonanym że to pani umarłaś.»
«Ja żyję,» przerwała Leonora. W istocie ona to była, poznałem ją po dźwięku głosu a bardziej jeszcze po namiętnych jej uściskach, których gwałtowność nie dała nam czasu wzajemnego zapytania się co przez tyle miesięcy oboje porabialiśmy.
Nareszcie chciałem koniecznie aby żona moja wytłumaczyła mi niepojętą stronę mego położenia; ale Leonora wyśliznęła się z moich objęć i znikła w ciemności. Nie wiedziałem co z sobą począć, na szczęście karzeł ofiarował mi pomoc swojej latarni, udałem się za nim przez zwaliska i opuszczone ulice, gdy