w Soriente byłeś małżonkiem Manueli, w Madrycie jesteś jeszcze wdowcem po Leonorze.»
Gdy domawiała tych słów, spostrzegłem cień przesuwający się za poręczami od wschodów. Schwyciłem cień za kołnierz i przyprowadziłem do latarni. Poznałem Don Busquera. Już miałem mu wypłacić nagrodę za jego szpiegostwo gdy jedno spojrzenie księżniczki wstrzymało moje ramię. Spojrzenie to nie uszło uwagi Busquera. Przybrał zwykłą zuchwałą postać i rzekł: «Pani — nie mogłem oprzeć się pokusie podziwiania przez chwilę wspaniałości twojej osoby i zapewne nikt nie byłby mnie odkrył w mojem schronieniu, gdyby blask twojej piękności jak samo słońce, nie był oświecił tych wschodów.» Powiedziawszy tę grzeczność Busqueros skłonił się głęboko i odszedł. «Lękam się — rzekła księżniczka — aby słowa moje nie doszły ciekawych uszu tego niegodziwca. Idź Don Juanie, pomów z nim i staraj się wybić mu z głowy niepotrzebne domysły.»
Wypadek ten zdawał się mocno niepokoić księżniczkę, opuściłem ją, i znalazłem mego Busquera na ulicy. «Mości pasierbie — rzekł do mnie — o włos co nie wygrzmociłeś mnie kijem i bezwątpienia byłbyś bardzo źle
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.