księcia d’Arcos, ani też łaska w jakiej tenże był u kardynała, wcale go nie cieszyły.
Księżna Sidonia z przerażeniem zdawała się oczekiwać chwili w której zostanie dożywotniczką. Księżniczka Davila zaś ile razy wspomniano o dworze lub łasce, przybierała jeszcze dumniejszą niż zwykle postać. W podobnych to razach, wyraźnie spostrzegałem: że nierówność stanów, nawet na łonie poufałej przyjaźni, dawała się uczuwać.
W kilka dni potem, gdy obiadowaliśmy u księżny Sidonji, koniuszy księcia Velasqueza zapowiedział nam odwiedziny swego pana. Pan ten był naówczas w kwiecie wieku. Twarz miał piękną, strój zaś francuzki, którego nigdy nie chciał porzucić, korzystnie go między innymi odznaczał. Rozmowa jego także odróżniała go od hiszpanów, którzy często prawie nic nie mówią i zapewne dla tego uciekają się do gitary i cygar. Velasquez przeciwnie, swobodnie z jednego przedmiotu przechodził do drugiego i zawsze znajdował sposobność powiedzenia naszym paniom jakiej grzeczności. Bezwątpienia Toledo miał więcej rozumu, ale rozum czasami się tylko objawia, wielomowność zaś przeciwnie jest niewyczerpaną. Rozmowa Velasqueza
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/052
Ta strona została uwierzytelniona.