Juanie — rekł do mnie — słyszałem pewną część twego monologu i mogę cię zapewnić że w burzliwych czasach, nikt spokoju znaleźć nie zdoła. Zasłania cię można opieka, nie powinieneś jej marnować. Jedź do Madrytu, dopełnij sprzedaży ofiarowanej ci przez księżniczkę i ztamtąd udaj się do mego zamku.»
«Nie wspominaj mi o księżniczce,» przerwałem oburzony.
«Dobrze więc — rzekł astrolog — w takim razie pomówimy o twojej córce, która w tej chwili, znajduje się w moim zamku.»
Chęć uściskania mego dziecięcia, uśmierzyła mój gniew, z drugiej zaś strony, rzeczywiście, nie należało mi porzucać moich opiekunów. Udałem się do Madrytu i oświadczyłem że wyjeżdżam do Ameryki. Oddałem mój dom i wszystko co posiadałem w ręce prawnika księżniczki i wybrałem się w drogę ze służącym którego mi nastręczył Uzeda. Ten, przez różne manowce zaprowadził mnie do jego zamku w którym byliście i gdzieście poznali syna jego, obecnego tu szanownego kabalistę. Astrolog przyjął mnie u bramy i rzekł: «Señor Don Juanie, tu, nie jestem już Uzedą, ale Mammonem Ben Gerszon, żydem
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.