do jeziora Lafrito i ponieważ masz do niej prawo, staraj się zbadać jej serce.»
Podziękowałem szanownemu dominikanowi i udałem się na brzegi jeziora. Przybyłem przez przylądek położony od północy. Ujrzałem żagiel przesuwający się po wodzie z szybkością błyskawicy. Zacząłem podziwiać budowę statku. Była to łódka wązka i długa, nakształt łyżwy, opatrzona dwoma drągami których przeciw waga chroniła od wywrotu. Silny maszt, utrzymywał trój kątny żagiel, młoda zaś dziewczyna wsparta na wiosłach, zdawała się ulatywać i muskać powierzchnią wód. Szczególny ten statek przybił do miejsca na którem stałem. Młoda dziewczyna wysiadła, miała ramiona i nogi obnażona, zielona jedwabna suknia przylegała jej do ciała, włosy spadały w bujnych pierścieniach na śnieżną szyję, niekiedy wstrząsała niemi jak grzywą. Widok ten, przypomniał mi dzikich mieszkańców Ameryki. «Ach Manuelo — zawołałem. — Manuelo, taż to jest nasza córka?!» W istocie była to ona. Udałem się do jej mieszkania. Ochmistrzyni Ondyny od kilku lat już była umarła, wtedy księżniczka sama przyjechała i powierzyła córkę pewnej rodzinie wallońskiej. Ondyna
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.