w najlepsze zabrałem się do udzielania jej ojcowskich przestróg, nagle Ondyna wskoczyła do wody i znikła z moich oczu. Trwoga mnie zdjęła, czemprędzej powróciłem do mieszkania i zacząłem wołać o pomoc. Odpowiedziano mi że niemiałem się czego obawiać, że wzdłuż skał były jaskinie, czyli sklepienia łączące się między sobą. Ondyna znała te przejścia, zanurzała się, znikała i w kilka godzin potem wracała. W istocie wkrótce powróciła, ale tym razem zaniechałem już moich przestróg. Ondynie, jak to już mówiłem, nie brakowało na pojętności, ale wychowana w pustyni, zostawiona samej sobie nie miała żadnego wyobrażenia o stosunkach towarzyskich. Po kilku dniach, jakiś braciszek klasztorny, przyszedł do mnie od księżniczki, czyli raczej od ksieni Manueli. Miał mi dać habit podobny do swego i do niej zaprowadzić. Szliśmy wzdłuż brzegu morskiego aż do ujścia Guadiany, zkąd dostaliśmy się do Algarbji i przybyli wreszcie do Val-Santa. Klasztor był już na dokończeniu. Ksieni przyjęła mnie w klauzurze ze zwykłą godnością, odesławszy jednak świadków, niemogła wstrzymać się od rozczulenia. Rozwiały się marzenia jej dumy, zo-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.