czajnego rozmiaru; niektóre z nich całkiem zapisane były hieroglifami. Przybyliśmy nareszcie do portu i wysiedli do miejscowej załogi. Dowodzący nią wojskowy zaprowadził nas do swego naczelnika który podjął się przedstawienia nas szeikowi Darazów.
Szeik, przyjaźnie podał mi rękę i rzekł: «Młody Andaluzyjczyku, bracia nasi z Kassar-Gomelezu, pochlebnie mi piszą o tobie. Oby błogosławieństwo proroka spoczęło na tobie.» Sud-Ahmeta, szeik zdawał się znać od dawna. Zastawiono wieczerzę, poczem wpadli jacyś ludzie dziwnie ubrani i zaczęli rozmawiać z szeikiem w języku dla mnie niezrozumiałym. Wyrażali się z gwałtownością, wskazując na mnie jak gdyby oskarżali mnie o jakową zbrodnię. Rzuciłem wzrokiem na mego towarzysza podróży ale ten znikł. Szeik wpadł na mnie w niepohamowany gniew. Porwano mnie, okuto mi łańcuchami ręce i nogi i wrzucono do więzienia.
Była to jaskinia wykuta w skale, tu i owdzie poprzerywana łączącemi się z sobą wydrążeniami. Lampa oświecała wejście do mego podziemia, spostrzegłem dwoje przeraźliwych oczu i tuż za niemi straszliwą paszczę uzbrojoną potwornemi zębami. Kroko-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.