czelników rodzin, znalazłem sześć pasków pargaminowych, złożyłem je i tak odkryłem tajemnicę o niewyczerpanej kopalni. Szeik przed śmiercią, otworzył był wodociąg, spuściłem więc wodę i przez jakiś czas napawałem się widokiem moich bogactw, nie śmiejąc ich dotknąć. Życie moje było okropnie burzliwem, potrzebowałem spoczynku i godność Mahaddego, niemiała dla mnie żadnego powabu.
Z resztą nie posiadałem tajemnicy porozumień z Afryką. Mahometanie, mieszkający w dolinie, postanowili odtąd modlić się u siebie, byłem więc sam w całem podziemiu. Zalałem znowu kopalnię, pozabierałem klejnoty znalezione w jaskini, wymyłem je starannie w occie i udałem się do Madrytu jako maurytański kupiec klejnotów z Tunisu.
Po raz pierwszy w życiu ujrzałem miasto chrześcijańskie; zdziwiła mnie wolność kobiet i zgorszony byłem lekkomyślnością męzczyzn. Z utęsknieniem wzdychałem za przesiedleniem się do jakiego miasta mahometańskiego. Chciałem oddalić się do Stambułu, żyć tam w zbytkownem zapomnieniu i kiedy niekiedy powracać do jaskiń dla odnowienia moich funduszów.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 06.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.