Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEŃ SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY.
Poszedłem do kopalni i znowu oddałem się mojej pracy. Wykułem już był znaczną ilość najpiękniejszego złota; w nagrodę za moją pilność, wieczorem szeik tak dalej jął rozpowiadać.
DALSZY CIĄG HISTORYI SZEIKA GOMELEZÓW.
Mówiłem ci że będąc w Madrycie, gdziekolwiek się obróciłem, jakiś nieznajomy ciągle ścigał mnie wzrokiem i nieustannemi spojrzeniami nabawiał niewypowiedzianej niespokojności. Pewnego wieczora, postanowiłem nareszcie odezwać się do niego. «Czego chcesz odemnie? — rzekłem mu — czy chcesz mnie pożreć twoim wzrokiem? co masz ze mną do czynienia?»
«Nic — odpowiedział nieznajomy — chcę cię tylko zamordować, jeżeli wydasz taje-