Ta strona została uwierzytelniona.
i Moskita, którzy porzucili mnie byli przy źródle Alcornoquez. Oba z radością ucałowali moje ręce i zaprowadzili mnie do starej wieży, gdzie mnie już oczekiwała wieczerza i wygodne posłanie.
Następnego dnia, bez zatrzymywania, udaliśmy się w dalszą drogę. Wieczorem przybyliśmy do Venty w Cardegnas, gdzie zastałem Velasqueza zagłębionego nad jakiemś zagadnieniem wyglądającem z pozoru nakształt kwadratury koła. Znakomity matematyk z początku nie mógł mnie poznać i musiałem powoli przywodzić mu na pamięć wszystkie wypadki, zaszłe podczas jego pobytu w Alpuharach. Wtedy uściskał mnie, wynurzając radość jakiej doznawał z mego spotkania, ale zarazem oświadczył mi boleść z jaką musiał rozstać się z Laurą Uzeda, tak bowiem nazywał Rebekę.