Strona:PL Jan Sten - Jeden miesiąc życia.djvu/028

Ta strona została przepisana.

Poliński znów wcale nie zna. On zawsze i wszędzie lubił się opiekować, patronować komuś, jeśli sądził, że jestto potrzebne. Lubi, żeby go poważano i słuchano jego słowa i rady. Dlaczego więc i tutaj nie ma się zaopiekować, zwłaszcza, gdy ta opieka ma przecież swoje smaczne strony. W tej posusze rodaczek Zaleska doprawdy jest najprzystojniejsza, a wydaje się miłą, bo bardzo jest wdzięczna każdemu, kto ją odwiedza.
Na plotkarskiej psychologii Polińskiego zarobię dziesięć franków; zabawiliśmy się bowiem w miłosnego totalizatora: meta — pierścionek zaręczynowy na palcu, czas — Wielkanoc, stawka — dziesięć franków. Szkoda, że nie setka.
Poliński ma też być na Wilii u Zaleskiej. Będzie więc nas czworo.


Dnia 24 grudnia.

Nie miałem najmniejszej ochoty pójść do Zaleskiej, a kiedym został w domu, zły jestem na siebie i żałuję tego. Wola moja składa się zawsze jakby z dwóch połów, z których jedna jest zaprzeczeniem drugiej. Jaka połowa stanie na wierzchu i wysunie się jako czyn — jestto rzeczą przypadku, przelotnego wpływu, którego nieraz nawet sam nie dostrzegam.
Zarówno