Strona:PL Jan Sten - Jeden miesiąc życia.djvu/037

Ta strona została przepisana.

tać. Moja opinia złośliwego gbura jest ustalona na długo.
Teraz jednak, ochłonąwszy z pierwszego wrażenia, widzę, że może nie miałem tyle racyi, ilem sobie początkowo przypisywał. Mniejsza zresztą o racyę, ale rola szlachetnego obrońcy bywa czasem śmieszna i kto wie, czym właśnie takiej roli tutaj nie odegrał. Gdyby Łużecka była dowcipna, przysłałaby mi paczkę biletów wizytowych z takim np. napisem:

JEAN KARSKI
défenseur de l’amour outragé.

Tak; śmiesznie się wygląda, broniąc, czego się nie posiada.


Dnia 30 grudnia.

Dotąd nie chciałem przeszkadzać Turskiemu w jego sielance; widziałem zresztą, że sobie nie życzył, aby Zaleską kto z nim razem odwiedzał.
Dziś jednak nie miałem nic do roboty po obiedzie, a upłynął już tydzień od oświadczyn, więc wypadało nawet narzeczonej powinszować. Kupiłem bukiet białych róż i narcyzów i poszedłem do niej; mieszka teraz przy ulicy des Feuillantines, na wprost klasztoru.
Widzę z ulicy, że jest światło w pokoju, ale przyćmione; paliło się tylko na kominku. Pukam