Strona:PL Jan Sten - Jeden miesiąc życia.djvu/046

Ta strona została przepisana.

Zabrano mi to, co do mnie należeć mogło. Utracić możność jestto więcej, niż utracić rzeczywistość. Nie módz istnieć jest gorzej, niż nie istnieć.


Dnia 6 stycznia.

Nie przypuszczałem nawet, że tak lubię dawać kobietom prezenty. W ostatnich dniach byłem kilka razy u Zaleskiej, i nie mogłem iść tam ani razu, żeby nie przynieść jej chociażby kilku kwiatów. Dziś wydałem na to ostatniego franka i jestem z tego ogromnie kontent. Mówię sobie, że tylko głupiec nie rozumie, co to za rozkosz rujnować się dla kobiety. U Zaleskiej przesiadywałem krótko. Chociaż obecność moja im nie zawadza, zdaje mi się, że wypada możliwie się usuwać. Zresztą widok ciągłych pieszczot i uścisków drażni: czuję prędko ogień w skroniach i pot na ciele. Nie ja sam tylko tak na to reaguję. Mówił mi Poliński, że odczuwa zupełnie to samo: jestto przecież całkiem naturalne. Dziwię się, jak oni mogą to wytrzymać.
Równie naturalne, jak ogień w skroniach, jest myśl, która mię poprostu opętała. Dlaczego ja tak nigdy nie kochałem? Dlaczego w mojem życiu nie zeszło się nigdy pytanie z odpowiedzią? Dlaczego odepchnięto mię, kiedym po-