Strona:PL Jan Sten - Jeden miesiąc życia.djvu/082

Ta strona została przepisana.

pnie hierarchii fabrycznej, aż dziś stanął na jej niewysokim szczycie; miał coraz, więcej pieniędzy i coraz mniej marzeń i nadziei, jadał coraz lepsze kolacye, spędzał noce u coraz droższych dziewczyn. To były rozkosze jego kawalerskich czasów; a prace? Pracował nad farbowaniem perkalu od rana do wieczora, wynalazł nowy błękit, doglądał biblioteki, założył szkółkę. Pusta sala czytelniana i szkółka z dziesięciorgiem leniwych dzieci, to było wszystko, co w życiu swem stworzył i czego dokonał... Później znudziły go kolacye i dziewczyny, znudziła samotność obszernego mieszkania, więc postanowił się ożenić. On, którego wyśmiewali trochę koledzy za romantyzm, za to, że szukał w kobiecie poezyi, niepowszedniego wdzięku, ożenił się z najprzeciętniejszą panną, córką swego byłego zwierzchnika, ożenił z nudów i przyzwyczajenia, bo swoją przyszłą codzień przy obiedzie widywał. O miłości, uczuciu, o namiętnem, pełnem męki pożądaniu nie było tam mowy. Było to małżeństwo jakich wiele, jakie wszystkie. Przyzwyczajenie, przyjaźń, oparta na przyzwoitości, sympatya towarzyska była jedyną treścią ich stosunku. Pożycie małżeńskie płynęło im spokojnie i szczęśliwie, od chwili kiedy ją, wiedzącą wszystko z książek i ledwie drżącą wprowadził po raz pierwszy do sypialni, aż do dnia dzisiejszego, kiedy posuwający się wiek