Strona:PL Jan Sten - Jeden miesiąc życia.djvu/101

Ta strona została przepisana.

stkiego, czego odemnie żądano, dokonał. Stanowczo muszę być niezdrów, to tylko mnie ten proces tak dokucza. Po obiedzie był u nas Tański; mówił wciąż o swej podróży do Wiednia i o tem, że zapewne dostanie tam awans; przecież, gdyby go coś dręczyło, mówiłby o tem ze mną najprędzej. Gdzie tam... Zacząłem mu wspominać o wczorajszym sądzie, ale widziałem, że go ten przedmiot wcale nie zajmował.
Muszę się przezwyciężyć. Zresztą to samo przejdzie; nie wiem, coby mnie zmusić mogło, abym bez przerwy, jak ćma koło świecy, kolo tego zabójstwa w myśli się kręcił. Matkę już pochowano, jego powieszą. Co mnie to teraz obchodzi?

Dnia 8 maja.

...A jednak myślę wciąż o nim. Przedmiot ten jedyny tak mnie ciągnie, tak zajmuje, że już nie staram mu się oprzeć. Przeciwnie, wczorajsze rozumowania moje były błędne. Ja rozstrzygałem o jego losie, słuszną więc jest rzeczą, abym dopóki on jest jeszcze, o niego się troszczył. Nie należy przecież obowiązków swoich zbywać machinalnie. To dobre dla panów urzędników, radców i nadradców, podpisać papier i sądzić, że już cały obowiązek wykonali. Nie, papier podpisywany przeczytać, rozkaz wydany