Strona:PL Jan Sten - Jeden miesiąc życia.djvu/135

Ta strona została przepisana.

Rozmowa po tylu latach niewidzenia nie była zbyt serdeczną.
— Co, ty myślisz, że po ludzku żyć to wygrzewać się w pielusze waszej moralności. Świetna ta stara bajka o lisie, któremu ogon odcięto: obowiązki, przepisy ma ten, kto nie ma sił. Wybyście wszyscy tutaj przyszli, nie wychodzilibyście ztąd, i z gorszych jeszcze nor, gdyby wam sił starczyło. Przyjdą, popatrzą, i spluną, jak lis na zielone winogrona. Przychodź tygodniami, tak jak ja, a zobaczymy, czy będziesz tak wyglądał.
Rysiński był znanym w szkole siłaczem i pomimo zmęczonych oczu i cery, widać było, że mięśni swych nie stracił.
— Tak, ale dla was to niepotrzebne, wy używacie zawsze umiarkowanie, po ludzku. Trochę prostytucyi, trochę małżeństwa, wszystko w takiej samej miksturze, jaką wy jesteście. Gardło mi zaschło.
Wypił duszkiem szklankę piwa i pochylił się w tył na fotelu. Ruch ten rozbudził dziewczynę, która znudzona rozmową, zasnęła mu była na kolanach. Jak nieprzytomna otworzyła oczy, ziewnęła, ale wnet przyszła do siebie.
— Pójdę spać, rzekła do Jerzego.
— Dobrze, odpowiedział jej krótko.
Dziewczyna wstała, podeszła do łóżka, obojętnie zrzuciła spódnicę, zdjęła pończochy; po-