dworskich. Odtąd zaczyna się też jego złota epoka, która przetrwała aż w czasy Zygmuntowski, odpowiadając epoce największej świetności Polski, z której losami tak ściśle połączone były i losy Noweg Sącza.
Tutaj to w listopadzie 1370 r. witała szlachta polska króla węgierskiego Ludwika, wjeżdżającego na tron Piastów, osierocony śmiercią bezdzietnego Kazimierza Wielkiego. W zamku sądeckim przyjmowała uroczyście 1376 r. siostra Kazimierza W. Elżbieta, obejmując powtórnie rządy Polski w imieniu syna swego Ludwika, szlachtę krakowską i sandomierską, oraz ich żony i córki; zabawy, festyny, uświetnione licznym orszakiem Węgrów, umilały pobyt gościom.
Podczas bezkrólewia po Ludwiku węgierskim tu, w Nowym Sączu, najznakomitsi panowie polscy wyczekiwali przyjazdu młodocianej królewny Jadwigi na Zielone świątki 1383 r.; a kiedy tenże z powodu wylewu wód nie nastąpił, udali się stąd[1] na zjazd do Koszyc, gdzie między innemi punktami ugody otrzymali obietnicę przyjazdu Jadwigi na św. Marcin t. r. — Gdy w czasie tej zwłoki Ziemowit, ks. płocki, rozpoczął wojnę, aby orężem zdobyć dla siebie tron polski, wyruszył przeciwko niemu Zygmunt, margrabia brandenburski, przywołany przez nieprzyjazne Ziemowitowi stronnictwo, a zarazem chcąc wywalczyć siłą uroszczenia swoje do korony polskiej, jako narzeczony starszej córki Ludwika, i wkroczył z 12 tysięcznem wojskiem do granicy węgierskiej do Polski, gdzie około Nowego Sącza rozłożył się we wrześniu 1383 r. ze swym taborem, zanim potem ogniem i mieczem spustoszył całe Mazowsze[2].
Na wiosnę 1384 r., znowu pod Nowym Sączem, stanęli obozem Małopolanie, aby odeprzeć znienawidzonego Zygmunta, gdy tenże, wysłany przez królowę węgierska Elżbietę na poparcie sprawy jej córki Jadwigi, powtórnie ruszył ze znacznem wojskiem ku polskiej granicy; Polacy bowiem zniechęceni nowym zawodem nieprzybycia Jadwigi w przyrzeczonym terminie, zaczęli grozić obiorem innego króla. To wystąpienie Małopolan spowodowało