Cny czytelniku, niechaj cię poruszy
Miłość bliźniego, wspomnij jego duszy.
Prosi do Boga o pacierz dla siebie,
Będziesz miał za to sam nagrodę w niebie!
W r. 1486 nawiedziła Nowy Sącz straszna klęska pożaru. W tym czasie zgorzało miast polskich mnogo, zgorzał i Kraków. Posądzano o te pożogi ludzi Macieja, króla węgierskiego. Spłonęła kollegiata, spłonęły kościoły: franciszkański i norbertański, zniszczał i ratusz, a w nim akta miejskie, umieszczone w izbie sądowej. Ocalały jedynie przywileje, schowane w skarbcu o mocnem sklepieniu.
Bardzo powoli dźwigał się Nowy Sącz ze swej ruiny. Kościół norbertański jeszcze 1492 r. w czasie morowej zarazy sterczał okopconymi murami, a w r. 1521 wyprowadzono dopiero boczne ściany jego, sklepienia nie było. Zaledwie do połowy odbudowało się miasto, aliści nowy pożar wybuchnął w nocy dnia 4 czerwca 1522, wzniecony nieostrożnością służby Stanisława z Wróblowic Taszyckiego, dziedzica Lusławic, podstarościego sądeckiego, który w tym dniu wyprawiał weselne gody swej