wynoś głos twój, a opowiadaj ludowi memu złości ich.“ Rzecz dziwna, ogień, zniszczywszy ambonę i napis, te tylko z niego pozostawił słowa: „scelera eorum — złości ich.“ Ztąd wnioskowano, że to dla grzechów mieszkańców pokarał Bóg miasto pożarem. W kościele norbertańskim runęło pod ciężarem walących się belek sklepienie w drugiej połowie aż do chóru, spaliły się ołtarze, stopiła się monstrancya znajdująca się w ciborium wielkiego ołtarza, zniszczały kosztowne relikwiarze, kamienne nagrobki z XVI wieku[1], obraz jednak św. Anny i Matki Boskiej Pocieszenia, o którym powiemy później, szczęśliwie uratowano. Spalony kościół odbudował, dachówką pokrył i ankrami żelaznemi wzmocnił w latach 1614–1620, opat Jan z Zakliczyna Jordan, a na poświęcenie jego zaprosił Tomasza Oborskiego, biskupa laodyjskiego i sufragana krakowskiego[2].
- ↑ Przy odnawianiu kościoła 1890 r. oglądaliśmy odłamy tymchże wmurowane w ścianę za wielkim ołtarzem.
- ↑ Ks. Stanisław Kukliński S. J. opisał jego