i święta i dni targowe każdego tygodnia oblegając konfessyonały nieraz do samego południa. I nie dziw, bo „Pocieszycielka Utrapionych“ nie szczędzi tutaj wiernym hojnych łask swoich duchownych i doczesnych. Szkoda wielka, że tych łask dawniej nie spisywano. Dla powszechnego zbudowania przytoczę tu tylko niektóre i to z lat ostatnich, których doznały osoby wiarygodne, gotowe zeznania swe stwierdzić przysięgą, gdyby tego potrzeba było.
1. Józefa Sieradzka z Nowego Sącza zeznała o następującym wypadku: W r. 1834 synek jej Apolinarek, mocno rozkołysany, wypadł na podłogę i potłukł się tak bardzo, że wśród ciągłej gorączki nie dawał po sobie prawie znaku życia. Przywołani lekarze jednogłośnie orzekli, że o jego wyzdrowieniu nie może być mowy, a gdyby przypadkiem wyzdrowiał stanie się kaleką umysłowym wskutek silnego wstrząśnienia mózgu. Można pojąć boleść i rozpacz nieszczęśliwej matki.