Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 079.jpeg

Ta strona została przepisana.

To nawiętsze misterstwo, kto do Brzegu z woły,
A do Gdańska wie drogę z żytem a z popioły.[1]
Na Podolu go nie patrz, bo między Tatary
Szabla więcej popłaca, niż leśne towary.
Z czasem wszytko się mieni. Pomnię ja przed laty,
Że w Polszcze żaden nie był w pieniądze bogaty
Kmieca to rzecz naonczas patrzać rolej była,
A szlachta się rycerskiem rzemięsłem bawiła.
Nic to nie było siedm lat walczyć, nie przestając,
Mróz i gorąco cierpiąc, głodu przymierając;
A to wszytko bogactwo, kto się sławy dobił,
Lepiej się tem, niż złotym łańcuchem ozdobił.
A jeśli ku pokoju kiedy myśl skłonili,
Nie już swoich żołnierskich zabaw odstąpili,
Ale jakoby jutro znowu wsiadać mieli,
Zbroje nigdy a konia puścić się nie chcieli.
A nadto przedsię w polu zawżdy lud służebny,[2]
Który koszt oni mieli za bardzo potrzebny.
Bo to jakoby szkoła młodych ludzi była,
Skąd mężów czystych potem wychodziło siła.
Temci Polska urosła, a granice swoje
Rozciągnęła szeroko między morza dwoje.
Stąd prawa, stąd wolności, stąd Rzeczpospolitą
Macie, moi Polacy, na świat znakomitą.
Lecz tego snadź nie wiecie, iż, jako dostają,
Tymże równie sposobem królestw ostrzegają.[3]
Dalekoście się od swych przodków odstrzelili,
A prawieście na nice Polskę wywrócili.

  1. t. j. z potażem.
  2. żołnierze zaciężni, których Polska utrzymywała na wchodzie.
  3. w wydaniu z r. 1585 błędnie: ostradają.