Gdzie formy doskonałe wszytkich rzeczy wiszą,
Wedle których Bóg stworzył tę machinę niższą.[1]
Tam od początku wieku ta broda mieszkała
I kształt na wszytki brody potomne wydała.
Raz tak, u gęby wisząc, jako wałkownica,
Drugi raz przykrojona, jako prochownica;
Dziś nożycom podobna, jutro końskiej kosie,[2]
Czasem tak rzadka, żeby mógł liczyć po włosie,
Jako kędy grad przejdzie, czasem wygolona
Wkoło gęby, a z brzegów, w cerkiel nastrzępiona.
Tak odmienna, tak mnożna[3] między wieczystymi
Wisiała na powietrzu sny Platonowymi.
O brodo starożytna, nieobjęte brzemię,[4]
Jakoś z nieba zleciała na tę nizką ziemię?
I w niebie najdzie zazdrość, najdzie gniew i zwadę.
Broda do Wąsa, swego sąsiada, tę wadę
Najdowała, że przed nią wyższe miejsce bierze,
A co gorzej, kiedy[5] pije, on się w czaszy pierze,[6]
A onej się niebodze więcej nie dostanie,
Jeno co z wąsa na nie mokrego ukanie.[7]
Stąd waśń poszła i swary, stąd skargi i zwody,[8]
Że wąs nigdy nie mógł mieć przyjaciela z brody,
Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 214.jpeg
Ta strona została skorygowana.