Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 338.jpeg

Ta strona została skorygowana.

Łazarz wtem skonał: wziął Filozof księgi,
Dawnoby w nich był, by nie dla przysięgi.
Owa tak długo leżał w tym rosole[1],
Że one księgi rozłożył po stole.
Pocznie wartować, ali papir goły:
Ba to, pry[2], pismo nie z głębokiej szkoły.
Więc jako czytał, tak też trzymał o tem,
I podał drugim filozofom potem.



DO JĘDRZEJA.


A cóż radzisz, Jędrzeju? (wszak mogę w twe uszy
Bezpiecznie wszytko włożyć, co mi serce kruszy)
I sam już baczyć możesz, że moje posługi
U tej paniej nie ważne, które zna czas długi
I stateczne, i wierne; a kiedyby chciała
Prawdę mówić, rychlej z nich cześć, niż lekkość[3] miała,
Jakiem ja dary dawał? jakiem rymy składał?
A dziś mię wstyd: bom więcej, niż było, przykładał.
Równałem często jej płeć ku rumianej zarzy,
A ona kramną barwę[4] nosiła na twarzy.
Chwaliłem jej niegodne chwały obyczaje,
Więc mi też mą nieprawdę fałszem dziś oddaje.
Przeto póki gniew świeży w mem sercu panuje,
Póki człowiek swą krzywdę, i wzgardzenie czuje,

  1. kłopocie.
  2. prawi, mówi.
  3. niesławę.
  4. kupną farbę.