Ta strona została przepisana.
Puściłam się na ostrość miecza śmiertelnego.
Kto cię na mię podburzył, Maro[1] niechutliwy[2],
Żeś swem kłamstwem śmiał zelżyć żywot mój cnotliwy?
Nie dbałem nigdy o złoto,
Alem tylko prosił o to,
Aby kufel stał przedemną
A przyjaciel pijał ze mną
A tymczasem robotnicy
Pieczą mieli o winnicy.
To wszytko moje staranie,
To skarb, złoto i zebranie,
Ani dbam o kasztelana
Trzymając się mocno dzbana.
Skoro w rękę wezmę czaszę,
Wnet ze łba troski wystraszę;
Więc iż mnimam, że mam wiele,
Stąd mi łacno o wesele,
Wieniec musi być na głowie,
A fraszka wszyscy panowie.