Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 362.jpeg

Ta strona została przepisana.

Kto się chce bić, obuj zbroję,
Ja przy kuflu przedsię stoję,
Bo tak mnimam, iż upitym
Lepiej leżeć niż zabitym.



NA LIPĘ.


Uczony gościu, jeśli sprawą mego cienia
Uchodzisz gorącego letnich dni promienia,
Jeślić lutnia na łonie i dzban w zimnej wodzie
Tem wdzięczniejszy, że siedzisz i sam przy nim w chłodzie, —
Ani mię za to winem, ani pój oliwą,
Bujne drzewa najlepiej dżdżem niebieskim żywą,
Ale mię raczej daruj rymem pochwalonym[1],
Coby zazdrość uczynić mógł nietylko płonym,
Ale i płodnym drzewom; a nie mów: Co lipie
Do wirszów? Skaczą lasy, gdy Orfeusz skrzypie.



NA LIPĘ[2]


Przypatrz się, gościu, jako on list mój zielony
Prędko uwiądł, a już mię przejźrzeć z każdej strony.
Co, mniemasz, tej przygody nagłej za przyczyna?
Ani to mrozów, ani wiatrów srogich wina;
Lecz mię złego poety wirsze zaleciały
Tak, iż mi tylko prze smród włosy spaść musiały.



  1. pochwalnym.
  2. naśladowanie z Marcyalisa, II, 353.