A gdy do sławnej Krety przypłynęła,
Z wielkiej tesknice włosy targać jęła,
Skarżąc się z płaczem: Ojcze mój łaskawy,
Któregom zbyła prze me głupie sprawy,
Com ja tu miała czynić w tej krainie?
Mało jest jedna śmierć panieńskiej winie.
Ale na jawiż[1] płaczę swej lekkości?
Czy mię pokusa[2] łudzi krom winności,
Która przez wrota kościane wychodzi,
A na człowieka sny dziwne przywodzi?
Lepiejli było przez morze się pławić,
Czy nad polnymi kwiatkami się bawić?
By mi się teraz dostał jako w ręce
On wół bezecny, byłby w takiej męce,
Żeby mu ze łba musiały spaść rogi,
Chociaż był u mnie niedawno tak drogi.
Nie miałam wstydu, dom swój opuszczając,
I teraz nie mam, śmierci odkładając;
Boże mój, jeśli słyszysz prośbę moję,
Niechaj dziś nago w pośrzodku lwów stoję.
Pierwej, niż pleśnią piękna twarz przypadnie,
I zupełnemu ciału krasa spadnie,
Niechaj mię wilcy pożrą w tej gładkości,
A po pustyniach rozniosą me kości.
Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 024.jpeg
Ta strona została przepisana.