Ta strona została przepisana.
O SOBÓTCE.
Gdy słońce Raka[1] zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym lesie.
Tam goście, tam i domowi
Sypali się ku ogniowi,
Bąki[2] zaraz troje grały,
A sady się sprzeciwiały.
Siedli wszyscy na murawie,
Potem wstało sześć par prawie,
Dziewek jednako ubranych,
I belicą[3] przepasanych.