Jednęż mam wolność w swej ciężkiej niewoli,
Że się wżdy mogę napłakać do woli.
Więc mię to zewsząd szczęście pokarało,
Wszytko mi zaraz, com miała pobrało:
Ojczyzny[1] nie mam, matkim ostradała[2],
Samam się w ręce okrutne dostała.
Cóż mię gorszego mogło potkać w boju,
Nad to, co cierpię, nieboga w pokoju?
Czasem bych rada żałość swą pokryła,
A na lepszą się postawę zdobyła;
Ale smutnemu trudno śmiech przychodzi,
Trzeźwi[3] w pijanych sprawy nie ugodzi.
I mnie nieszczęsną łzy moje wydają,
Które mi z oczu płynąć nie przestają.
Tegom też pewna, że mię nie miłuje;
Nie mam mu za złe, mnie w tym naszladuje.
On wie, co myśli, świadom, o co stoi;
Ja go nie sądzę, ani mi przystoi;
Wszakoż się ktemu zawsze będę znała[4],
Mił mi nie będzie, bych dziś umrzeć miała.
A ty, mój bracie, wzorem stryja twego,
Pomści mej krzywdy i zelżenia swego.
Uczyń, co twej krwi szlachetnej przystoi,
Miłość przy tobie nieomylna stoi.
Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 159.jpeg
Ta strona została przepisana.