Ziemianin jeden szedł przez kościół, gdzie natenczas niemałą liczbę kapłanów biskup poświęcał. I spyta, coby to za ceremonie były. Odpowiedział mu jeden, że to są akolitowie, co je biskup święci. Rozumiem, powiada, na naszę to pszenicę wróble.
Ciecierski w Radomskiej ziemi, usłyszawszy żaka pod oknem, który, wywróciwszy niebacznie słowa, tak śpiewał: Jezus Judasza przedał, etc. — Dobrze tak, powiada, bo Go on też był przedtem przedał.
Siemieński w Radomskiej ziemi, mieszkając w mili od klasztora, albo bliżej Sieciechowskiego, iż to ludzie nań wiedzieli, że około żony[1] był niejako zelozus[2], przy biesiedzie u niegoż w domu, umyślnie wzmiankę około wtargnienia Tatarów uczyniono; tam, gdy każdy swe widzenie[3], jako w takiej trwodze powiadał, gdzieby się z żoną i dziećmi udać, pytali Siemieńskiego: a ty gdzie z swoją? Drugi, siedząc podle niego: — Nie wiem gdzie indziej, jeno do klasztora. A Siemieński zatem: — A wie go dyabeł, komuby się pierwej bronić, czy Tatarom od muru, czy mnichom od żony.