Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 099.jpeg

Ta strona została przepisana.

Bestyje dzikie i doma mnożone
Mam jako palce swoje zliczone.

Będęli głodzien, nie rzekę nic tobie;
Mój jest krąg ziemski i co zamknął w sobie.
Jażbych to mięso miał wołowe jadać,
Albo nad czaszą krwie koźlej siadać?

Ofiaruj ty mnie chwałę, mnie wyznawaj,
Mnie dzięki wedle winności oddawaj;
Wzowże mię w trosce, a ja dźwignę ciebie,
A ty mnie będziesz ważył u siebie.

A złego Bóg zaś potkał temi słowy:
Jako ty wspomnieć Pańskie śmiesz umowy?
Jako w plugawe śmiesz brać usta swoje
Naświętobliwsze przymierze moje?

A ty wycierpieć nie możesz karania,
Ani przyjmować chcesz napominania:
Nauka moja i święte ustawy
W śmieciach u ciebie, Zakon śmiech prawy.

U ciebie rady szukać złodziejowi,
Z tobą się znaszać cudzołożnikowi;
Bluźnierstwo szczere w uściech twych panuje,
Język zdradliwy fortele knuje.

Powinowactwo żadne, bliskość żadna
W twej uszczypliwej mowie nie jest władna:
Czci nic zostawisz na bracie, niecnota,
Choć z tegoż poszedł z tobą żywota.

Toś czynił, a jam nic nie mówił tobie,
I tyś mię ztąd już kładł podobnym sobie;