Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 193.jpeg

Ta strona została przepisana.

Ciebie obeszła wkoło cześć i świetna chwała,
Ciebie jasność, jako płaszcz ozdobny odziała;
Tyś niebo, jako namiot, rozbił ręką swoją,
Nad nim wody za Twojem rozrządzeniem stoją.
Chmury — Twój wóz, Twe konie — wiatry nieścignione,
Duchy — posłańcy, słudzy — gromy zapalone;
Twym rozumem tak miernie[1] ziemia usadzona,[2]
Że na wieki nie będzie nigdy poruszona.
Na tej jako powłoka przepaści leżały,
A góry niezmierzone wody zakrywały;
Ale skoroś rzekł słowo, a niebo zagrzmiało,
Wody spadły, a morze na dół uciekało.
Skały ku górze poszły, pola rozciągnione
Opanowały miejsca przez Cię naznaczone.
Zamierzyłeś kres pewny morzu, że wiecznemi
Czasy wezbrać nie może, ani szkodzić ziemi.
Ty w skale ukazujesz drogę zdrojom nowym,
Które posiłek niosą rzekom kryształowym:
Tu się wszelki zwierz chłodzi, który w polu żyje,
Tu łoś, mieszkaniec leśny, upragniony pije.
Tamże ptacy mieszkają, a w krzakach zielonych
Nie przestają powtarzać pieśni ulubionych.
Ty z pałaców swych świętych, Ojcze uwielbiony,
Spuszczasz na niską ziemię deszcz nieprzepłacony;
A ona, nieprzebranej łaski Twojej syta,
Wszytkiego wszytkim statczy[3]: stąd trawa obfita
Bydłu ku pożywieniu; stąd zioła ogrodne
I wszelki rodzaj zboża; stąd wino łagodne,

  1. według miary, doskonale.
  2. zbudowana.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku — winno być: starczy.