Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 302.jpeg

Ta strona została przepisana.

A Paris z Menelaem czynić z sobą mają;
Kto wygra, temu panią z klenoty przyznają.
A my zaś, wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
I na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Będziem mieszkać w trojańskiej szczęśliwej krainie;
Greczyn także w swych nawach do Argów popłynie. —
To rzekł, a starzec, słysząc, ulękł się okrutnie,
I kazał wnet zaprzęgać, co się stało chutnie.
Wsiadł zatem i wziął za lec,[1] wsiadł też z nim dojźrzały
Antenor, i przebyli przez trojańskie wały.
A kiedy między wojska oboje wjachali,
Zastanowiwszy konie, z woza wysiadali.
Potem krół Agamemnon nieprzewyciężony
Powstał, a z nim Ulisses w radzie doświadczony.
A posłowie tymczasem wina w kruż nalali,
Potem królom na ręce wody czystej dali.
A król grecki, dobywszy tasaka ostrego,
Który zawżdy przy poszwach nosił miecza swego,
Owcom po garści wełny wyrzynał przy głowie,
Co Grekom i Trojanom przedniejszy posłowie
Koleją rozdawali, a król między nimi
Ręce wzniózszy, uczynił modłę słowy tymi:
Boże, który początku nie masz ani końca,
I ty ogniu wysoko lecącego słońca,
Który widzisz i słyszysz wszytko dostatecznie,
I wy rzeki i ziemio niewzruszona wiecznie;
I wy insze bogowie, co na drugim świecie,
Swego krzywoprzyciężcę bezecnie karzecie, —

  1. lejc, lejce.