Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzisz: dziewczynka będzie rodzić dzieci, będzie chorowała i t. d.
Niezadługo znów wynikła sprzeczka między bratem i siostrą.
— Moja mamusiu, co mnie to może obchodzić, jak ona rodzić będzie dzieci. Dla mnie ważne jest, żeby ona nie była beksa.
Najmniej szczęśliwe wydaje mi się tłomaczenie, spotykane najczęściej:
— Będą się z ciebie śmieli.
Jest wygodne i skuteczne, dziecko boi się śmieszności.
Ale z niego będą się też śmieli, że słucha mamy, że się jej zwierza, że nie zechce w przyszłości grać w karty, pić wódki, iść do domu publicznego.
I rodzice w obawie śmieszności popełniają niedorzeczne błędy. Najszkodliwszy błąd ukrywania wad dziecka i niedopatrzeń w jego wychowaniu, dziecko do czasu udaje wobec gości dobrze wychowane za sowitą zapłatę; a potem się mści.

94. Mowa ojczysta, to nie wybrane i dobrane dla dziecka przepisy i morały, a powietrze, którem dusza jego oddycha narówni ze zbiorową duszą całego narodu. Prawda i wątpliwość, wiara i obyczaj, miłość, niechęć, swawola i powaga, cała dostojność i poziomość, bogactwo i ubóstwo, wszystko co stworzył w natchnieniu wieszcz i wyżygał w pijanem bredzeniu zbir, stulecia pracy zbożnej i mroczne lata niewoli.
Kto nad tem myślał, kto o tem pisał, kto badał, jak tępić bakterje i przesycać ten żywioł ozonem? Możeby się okazało, że nie zdrowe ludowe: „srać“, a salonowe: „warta grzechu“ zawiera zarodki rozkładu?