Każda własność dziecka jest sporna: nie wolno mu oddać bez pytania, nie wolno mu niszczyć, ma tylko prawo używania (tem bardziej ceni niepodzielne posiadanie).
— Twoja ławka, twój stół?
— A mój (albo: a może twój?).
— Ja tu byłem pierwszy.
„Pierwszy“ zajął miejsce, zaczął tu się bawić, zaczął kopać. Dorośli, dbając o własny spokój, bardzo powierzchownie sądzą spory dzieci.
— On zaczął ze mną. On pierwszy zaczął. Ja stoję sobie, a on…
Ciekawa jest forma przecząca:
— Jak go nie trzasnę. Jak nie zacznę uciekać. Jak nie zaczniemy się śmiać.
Treść opowiadania — swawola; może „nie“ jest echem zakazów.
— Obiecałeś, pamiętaj. Dałeś słowo. Złamałeś słowo.
Kto obietnicy nie dotrzymuje, jest świnią. Dorośli winni o tem pamiętać.
Bogaty materjał do studjów.
96. Dziecko, nie do cna poróżnione z biednymi, lubi kuchnię, a lubi nie dlatego, że tam są suszone śliwki i rodzynki, ale że w kuchni dzieje się coś, gdy w pokojach nie dzieje się nic; lubi bo bajka tam ciekawsza, bo obok bajki usłyszy i opowieść z prawdziwego życia, bo samo coś opowie, i słuchają je z zajęciem, bo w kuchni jest człowiekiem, a nie pinczerkiem na atłasowej poduszce.
— Więc bajka? A no dobrze. Więc co to ja mia-
Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.