Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

Na cienkiej skorupie, wypełnionej ogniem, wśród oceanów — rozrzucona garść lądu.
Na lądzie, wśród drzew i krzewów, owadów, ptactwa, zwierząt — mrowią się ludzie.
Wśród miljonów ludzi urodziłaś jeszcze jedno — co? — źdźbło, pyłek, — nic.
Takie to kruche, że je zabić może bakterja, która 1000 razy powiększona, jest dopiero punktem w polu widzenia…
Ale to nic jest bratem z krwi i kości fali morskiej, wichru, błyskawicy, słońca, drogi mlecznej. Ten pyłek jest bratem kłosu, trawy, dębu, palmy, — pisklęcia, lwiątka, źrebaka, szczenięcia.
Jest w niem, co czuje, bada, — cierpi, pragnie, raduje się, kocha, ufa, nienawidzi, — wierzy, wątpi, przygarnia i odtrąca.
Ten pyłek ogarnie myślą wszystko: gwiazdy i oceany, góry i przepaście. A czem jest treść duszy, jeśli nie wszechświatem, jeno bez wymiarów?
Oto sprzeczność w istocie człowieczej, powstałej z prochu, w której Bóg zamieszkał.

4. — Powiadasz: — „moje dziecko“.
Nie, to dziecko wspólne, matki i ojca, dziadów i prapradziadów.
Czyjeś odległe ja, które spało w szeregu przodków, głos spróchniałej, dawno zapomnianej trumny, nagle przemawia w twem dziecku.
Trzysta lat temu, wśród wojny czy pokoju, ktoś kimś zawładnął, w kalejdoskopie krzyżujących się ras, narodów, klas, — za zgodą czy przemocą, w momencie przerażenia czy miłosnego upojenia — zdradził czy uwiódł, nikt nie wie, kto, kiedy, ale Bóg zapisał w księdze prze-