Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Doznają wszystkich uczuć miłości prócz jednego, którego brutalne podejrzenie dźwięczy w szorstkiem:
— Zamiast romansować, lepiejbyś… Zamiast sobie miłościami głowę zawracać, byłoby lepiej…
Dlaczego wyśledzili i szczują?
Czy źle, że kocha? Nawet nie kocha, a tylko bardzo lubi. Czy więcej od rodziców? Może to właśnie jest grzechem?
Jeśliby ktoś z nich musiał umrzeć? Boże, przecież ja proszę o zdrowie dla wszystkich.
Miłość w okresie dojrzewania nie jest niczem nowem. Jedni kochają już dziećmi będąc, drudzy jako dzieci już drwią z miłości.
— Ona jest twoja facetka; czy ona ci pokazała?
I chłopiec chcąc dowieść, że niema facetki, umyślnie jej nogę podstawia albo pociąga boleśnie za warkocz.
Czy wybijając z głowy przedwczesną miłość, nie wbijamy przedwczesnej rozpusty?

108. Okres dojrzewania, jakgdyby wszystkie poprzednie nie były też dojrzewaniem stopniowem, raz wolniejszem, raz żywszem. Przyjrzyjmy się krzywej wagi, a zrozumiemy znużenie, niezgrabność, lenistwo, zadumania półsenne, zwiewne półtony, bladość, ospałość, brak woli, kapryśność, niezdecydowanie, cechujące ten wiek, powiedzmy „dużego niezrównoważenia“ dla odróżnienia go od uprzednich.
Wzrost jest pracą, ciężką pracą ustroju, a warunki życia nie złożą jej w ofierze ani jednej szkolnej godziny ni jednego dnia fabrycznego. A jak często przebiega, jako stan blizki choroby, bo przedwczesny, bo zbyt nagły, bo z uchyleniem od normy.