znaczeń, antropolog odgadnąć pragnie z kształtu czaszki czy barwy włosów.
Niekiedy dziecko wrażliwe fantazjuje, że jest podrzutkiem w domu rodziców. Tak bywa: jego rodzic umarł przed wiekiem.
Dziecko jest pargaminem, szczelnie zapisanym drobnemi hieroglifami, których część tylko zdołasz odczytać, a niektóre potrafisz wytrzeć lub tylko zakreślić, i własną zapełnisz treścią.
Straszne prawo. — Nie, piękne. Ono w każdem twem dziecku daje pierwsze ogniwo w nieśmiertelnym łańcuchu pokoleń. Poszukuj tej uśpionej w twem cudzem dziecku własnej cząstki. Może dostrzeżesz, może nawet rozwiniesz.
Dziecko i bezmiar.
Dziecko i wieczność.
Dziecko — pyłek w przestrzeni.
Dziecko — moment w czasie.
5. — Mówisz:
— Ono powinno… Chcę, by ono…
I szukasz wzoru, jakiem być ma, szukasz życia, jakiego dlań pragniesz.
Nic to, że wokół miernota i przeciętność. Nic, że wokoło szarzyzna.
Ludzie drepcą, krzątają się, zabiegają, — drobne troski, nikłe dążenia, poziome cele…
Niespełnione nadzieje, gryzący żal, wieczysta tęsknota…
Krzywda panuje.
Oschła obojętność lodem ścina, obłuda dech tłoczy.
Co ma kły i pazury, napastuje, co ciche wtula się w siebie.
Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.