Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto uczy młodzież, jakie kompromisy są koniecznością życiową, a jakich można uniknąć i za jaką cenę, jakie sprawiają ból, ale nie szargają, jakie znieprawiają. Kto wskazuje granice, w których obłuda jest przyzwoitością nie spluwania na podłogę, nie wycierania nosa w obrus, a nie występkiem.
Mówiliśmy dziecku:
— Śmiać się będą.
Trzeba teraz dodać: i zagłodzą.
Powiadacie: idealizm młodzieży. Złudzenie, że zawsze można przekonać i wszystko poprawić.
I cóż robicie z tą szlachetnością? Tępicie ją ze szczętem we własnych dzieciach i czochacie lubieżnie o idealizm, wesołość i wolność bezimiennej „młodzieży“, jak dawniej, o niewinność, wdzięk i miłość własnych dzieci. I stwarza się złudzenie, że ideał, to taka sama choroba jak świnka lub ospa wietrzna, że jest takim sobie niewinnym obowiązkiem, jak odwiedziny galerji obrazów w podróży poślubnej.
I ja byłem farysem. Widziałem Rubensa.
Szlachetność nie może być mgłą poranną, a snopem promieni. Jeśli nas niestać jeszcze, wychowujmy na razie tylko ludzi uczciwych.

116. Szczęśliwy autor, który kończąc pracę, ma świadomość, że powiedział w niej to, co wie, wyczytał, według stwierdzonych ocenił wzorów. Oddając do druku, ma spokojne uczucie zadowolenia, że dojrzałe, zdolne do samodzielnego życia powołał dziecię. Bywa inaczej: nie widzi czytelnika, który żąda przeciętnej nauki z gotową receptą i jej użycia wskazaniem. Tu proces tworzenia jest zasłuchaniem się we własne nieustalone, niedowiedzione, nagle wyłaniające się myśli. Tu zakończcie pra-