to, czy urodziło się, bo Bóg pobłogosławił małżeństwo, czy — że dziewczyna straciła wstyd; czy matka szepce: „mój skarbie“, czy wzdycha „co ja pocznę nieboga“, czy jaśnie oświeconej pokornie winszują, czy rzucą wiejskiej dziewusze: „tfuj, ścierka“.
Prostytucja, która służy na użytek mężczyzny, znajduje swe dopełnienie społeczne w mamczarstwie na użytek kobiety.
Należy mieć pełną świadomość uświęconej krwawej zbrodni na biednem dziecku — nawet nie dla dobra bogatego. — Bo mamka może karmić dwoje dzieci: własne i cudze. Gruczoł mleczny daje tyle mleka, ile od niego żądają. A mamka właśnie wówczas traci pokarm, gdy dziecko mniej wypija, niż go pierś daje:
Formuła: obfita pierś, drobne dziecko, utrata pokarmu.
Rzecz dziwna: w mniej ważnych przypadkach skłonni jesteśmy zasięgać rad wielu lekarzy, w tak ważnem, czy matka może karmić, poprzestajemy na jednej, niekiedy nieszczerej, podszepniętej przez kogoś z otoczenia radzie.
Każda matka może karmić, każda ma dostateczną ilość pokarmu; tylko nieznajomość techniki karmienia pozbawia ją przyrodzonej zdolności.
Bóle w piersiach, nadżarcia brodawek stanowią pewną przeszkodę: ale tu cierpienie okupuje się przez świadomość, że matka całą ciążę przetrwała, nie zrzucając żadnego z ciężarów na barki kupionej niewolnicy. Bo karmienie jest dalszym ciągiem ciąży „jeno dziecko zwewnątrz przeniosło się nazewnątrz, odcięte od łożyska, pochwyciło pierś, nie czerwoną a białą krew pije“.
Pije krew? — Tak, matki, bo to prawo natury, nie zgładzonego brata mlecznego, co jest prawem ludzi.
Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.