Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

terów i zdrajców, wielkich i małych, atletów i mizeraków, był niemowlęciem, zanim stał się dojrzałym człowiekiem. Jeśli chcemy badać ameby myśli, uczuć i dążeń, zanim rozwinęły się, zróżniczkowały i zdefinjowały, do niego musimy się zwrócić.

Tylko bezgraniczna ignorancja i powierzchowność patrzenia mogą przeoczyć, że niemowlę uosabnia pewną ściśle określoną indywidualność, złożoną z wrodzonego temperamentu, siły intellektu, samopoczucia i doświadczeń życiowych.

26. Sto niemowląt. Nachylam się nad łóżkiem każdego z nich. Są, które liczą życie na tygodnie i miesiące, o różnej wadze i różnej przeszłości swej „krzywej“, chore, ozdrowieńcy, zdrowe, i ledwo utrzymujące się jeszcze na powierzchni życia.
Spotykam różne spojrzenia, od przygasłych, mgłą zasnutych, bez wyrazu, poprzez uparte i boleśnie skupione, do żywych, serdecznych, zaczepnych. I uśmiech powitalny, nagły, przyjazny lub uśmiech po chwili bacznej obserwacji, lub uśmiech dopiero jako odpowiedź na uśmiech i pieszczotliwe słowo — pobudkę.
Co mi się zrazu zdaje przypadkiem, powtarza się w ciągu wielu dni. Notuję, wyodrębniam ufne i nieufne, równe i kapryśne, pogodne i chmurne, niepewne, zalęknione i wrogie.
Stale pogodne: uśmiecha się przed i po ssaniu, zbudzone ze snu i snem morzone, uniesie powieki, uśmiechnie się i zaśnie. Stale chmurne: z niepokojem wita, blizkie płaczu, w ciągu trzech tygodni uśmiechnęło się przelotnie tylko raz…