Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

biało lakierowanych sprzętów, w białej sukience z białemi zabawkami widzę białe dziecko, doznaję przykrego uczucia: w tym nie dziecinnym pokoju, a sali chirurgicznej, musi się wychować bezkrwista dusza w anemicznem ciele.
„W tym białym salonie z elektryczną gruszką w każdym kącie, można dostać epilepsji“ — mówi Klaudyna. Może ściślejsze badania dowiodą, że przekarmianie nerwów, tkanek światłem jest równie szkodliwe, jak brak światła w mrocznej suterynie.
Mamy dwa wyrazy: swoboda i wolność. Swoboda, zda mi się, oznacza posiadanie: rozporządzam swoją osobą. W wolności mamy pierwiastek woli, więc czynu, zrodzonego z dążenia. Nasz pokój dziecinny z symetrycznie ustawionemi meblami, nasze wylizane ogrody miejskie, nie są terenem, gdzie może się przejawiać swoboda, ani warsztatem, gdzie znalazłaby narzędzia czynna wola dziecka.
Pokój małego dziecka wyłonił się z kliniki akuszeryjnej, a tej dyktowała przepisy bakterjologja. Baczmy by strzegąc od bakterji dyfterytu, nie przenieść dziecka w atmosferę przesyconą stęchlizną nudy i bezwoli. Niema dziś zaduchu suszonych pieluch, ale jest duch jodoformu.

39. Ku-ku, biedne dzidzi, gdzie masz boli.
Dziecko z trudem odszukuje nikłe ślady onegdajszych zadrapań, wskazuje na miejsce, gdzie byłby siniak, gdyby się mocniej było uderzyło, dochodzi do mistrzowstwa w odnajdywaniu krostek, plamek i znaczków.
Jeśli każdemu „boli“ towarzyszą ton, gest i mimika bezsilnej pokory, beznadziejnej rezygnacji, to „fe-be, brzydkie“ łączą się z przejawami obrzydzenia i nie-