Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie biegaj, bo wpadniesz pod konie. Nie biegaj, bo się spocisz. Nie biegaj, bo się zabłocisz. Nie biegaj, bo mnie głowa boli.
(A przecież biegać zasadniczo pozwalamy dzieciom; to jedyny czyn, którym pozwalamy im żyć).
I cała ta potworna maszyna pracuje długie lata, by kruszyć wolę, mjąć energję, spalać siłę dziecka na swąd.
Dla jutra lekceważy się to co je dziś cieszy, smuci, dziwi, gniewa, zajmuje. Dla jutra, którego ani rozumie, ani ma potrzebę rozumieć, kradnie się lata życia, wiele lat.
— Dzieci i ryby nie mają głosu.
— Masz czas. Poczekaj, aż urośniesz.
— Ocho, masz długie spodnie, — ho! ho! masz już zegarek. Pokaż: wąsy ci rosną.
I dziecko myśli:
— Jestem niczem. Czemś są dopiero dorośli. Już jestem trochę starsze nic. Ile to jeszcze lat mam czekać? Ale niech tylko dorosnę…
Czeka i leniwie bytuje, czeka i dusi się, czeka i czai się, czeka i łyka ślinkę. Piękne dziecięctwo, nie, tylko nudne; a jeśli są w niem piękne chwile, to wywalczone, częściej wykradzione.

41. Więc na wszystko pozwalać? Przenigdy: z nudzącego się niewolnika zrobimy znudzonego tyrana. Zabraniając, hartujemy bądź co bądź wolę, bodaj w kierunku hamowania się i zrzekania tylko, rozwijamy wynalazczość w działaniu na ciasnym terenie, umiejętność wyślizgiwania się z pod kontroli, budzimy krytycyzm. I to coś warte, jako jednostronne przygotowanie do życia. Pozwalając „na wszystko“ baczmy, by dogadzając zachciankom,