Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

chorzy, że noce spędzają na pijaństwie i rozpuście, a zmuszani pracą zawodową do wczesnego wstawania, śpią mało.
Neurastenik, który wstał raz o świcie, czuje się doskonale, ulegając suggestji.
Że dziecko, wcześnie się kładąc, mniej przebywa przy sztucznem oświetleniu, to plus nie tak znów wielki, w mieście, gdzie przy rannem świetle dnia nie może wybiedz w pole, a leży przy spuszczonych roletach, już rozleniwione, już chmurne, już kapryśne, zła przepowiednia dla rozpoczynającego się dnia…
W kilkudziesięciu wierszach tu, jak we wszystkich poruszonych w tej książce zagadnieniach, nie mogę rozwinąć tematu, który wymaga osobnego dzieła. Zadaniem mojem budzić czujność…

64. Czem jest dziecko, jako odmienna od naszej organizacja duchowa? Jakie są jej cechy, potrzeby, jakie kryje możliwości niedostrzeżone? Czem jest ta połowa ludzkości, żyjąca razem i obok nas w tragicznem rozdwojeniu? Nakładamy na nie brzemię obowiązków jutrzejszego człowieka, nie dając żadnego z praw człowieka dzisiejszego.
Jeśli podzielić ludzkość na dorosłych i dzieci, a życie, na dziecięctwo i dojrzałość, to tego dziecka na świecie i w życiu jest bardzo, bardzo dużo. Tylko że zapatrzeni we własną walkę, własną troskę, nie dostrzegamy go, jak dawniej nie dostrzegaliśmy kobiety, chłopa, ujarzmionych warstw i narodów. Urządziliśmy się tak, by nam dzieci najmniej przeszkadzały, najmniej domyślały się, czem istotnie jesteśmy i co istotnie robimy.
W jednym z paryskich domów dziecięcych widziałem dwie poręcze schodów: wysoką dla dorosłych, nizką