Nasz stosunek do dzieci czy nie jest wyrazem egocentryzmu dorosłych?
70. Spostrzegawczość dziecka.
Na ekranie kinematografu wstrząsający dramat.
Nagle rozlega się donośny okrzyk dziecka:
— Ooo, piesek…
Nikt nie zauważył, ono dostrzegło.
Podobne okrzyki słyszy się niekiedy w teatrze, na wystawie obrazów, w kościele, podczas wielu uroczystości; płoszą one najbliższych, wywołują łagodny uśmiech ogółu.
Nie obejmując całości, nie wmyślone w niezrozumiałą treść, dziecko wita szczęśliwe znajomy, blizki szczegół. Ale tak samo i my witamy radośnie znajomą twarz spotkaną przypadkowo w licznem, obojętnem, krępującem nas towarzystwie…
Dziecko nie mogąc żyć bezczynnie, wejdzie w każdy kąt, zajrzy do każdej szparki, odszuka, spyta się, ciekawe. Ciekawy dla niego ruchomy punkcik mrówki, błyszczący paciorek, zasłyszany wyraz czy zdanie. Jakże podobni jesteśmy do dzieci w obcem mieście, w wyjątkowem środowisku…
Dziecko zna otoczenie, jego humory, nałogi, słabostki, zna i dodać można, umiejętnie je wyzyskuje. Przeczuwa życzliwość, odgaduje obłudę, chwyta w lot śmieszność. Ono tak czyta w twarzy, jak wieśniak wyczytuje z nieba, jaką wróży pogodę. Bo i ono całemi latami wpatruje się i bada; w szkołach, internatach, ta praca przenikania nas, prowadzi się wspólnemi siłami, zbiorowym wysiłkiem. Tylko my jej widzieć nie chcemy; dopóki nam nie zakłóca miłego spokoju, wolimy łudzić się, że ono naiwne, nie wie, nie rozumie, łatwo się da
Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.