Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

i uśmiechał się. Z czasem zaczęto sądzić poprostu, że miłość jego do Izoldy nie była znów tak wielką. To przeświadczenie przyjęło się z czasem powszechnie. Wkrótce przestano się już nim zajmować. Naogół ludzie otaczający go mieli do niego nawet jakby nieuchwytny żal za to, że tak łatwo pogodził się i zapomniał.