Ta strona została uwierzytelniona.
W tydzień po tym zajściu, Berg wyszedł wcześniej niż zwykle z elektrowni i skierował się w stronę przeciwległą miasta.
Złoty jesienny dzień pachnie hibikusem. Nieskończony spokój powietrza niepokoi i przeraża. Wszystko jest zaspane, nieruchome, żadną gałąź nie drgnie, tylko w tej ciszy śmiertelnej jeden za drugim, odrywają się liście i spadają na piasek długą, kolistą serpentyną. Nieruchoma poezja jesieni.
Spadają suche liście,
spadają wolno, rytmicznie,
szelestnie, aksamitnie po ziemi się ścielą
przerażone powietrza śmiertelną martwotą. —
Nad chrząstką ich pościelą